czwartek, 11 czerwca 2015

Zatracony

"To nie miejsce dla Ciebie,
Nie ma miejsca w niebie,
Nie dla Ciebie przyjemności,
I do radości skłonności!
Jesteś do niczego,
Tylko zginąć kolego!"
Mówił marynarz do siebie,
Przyglądając się najbliższej mewie.
Patrzył dalej w morze,
Ten widok zawsze mu dopomoże.
Wtem wody sie wzbrały,
Fale wielkie szalały,
Ryby wysoko wyskakiwały,
A ptaki chaotycznie latały.
Z morza piany nagle wyszła,
Jakby wprost z raju przyszła,
Kobieta piękna niesamowicie.
Marynarz poczuł serca bicie.
Wstał w jednej chwili zadziwony,
Wpatruje się w postać wystraszony.
"Chodź, marynarzu uroczy!
Gdy morze twoje cialo umoczy,
Będę twoja aż do końca świata!
Nie chcesz? Twoja strata!"
Szepcze piękność w stronę plaży.
To jest to o czym marynarz marzy.
Dziarsko wzdłuż plaży kroczy,
Już mu morze kostki moczy.
"Bliżej, szybciej, dzielnie!"
On niecierpliwi się piekielnie.
W końcu biegnie,
Dalej wierząc w te brednie.
Przy niej już stoi,
Serce mu sie kroi.
Wtem Ona łapie go zuchwale
I wrzuca w morskie fale.
Syreną się okazuje,
Cały czas przeciw niemu knuje.
Ciągnie go głęboko w morze.
Nikt mu już nie pomoże!
Płyną w kolor czarny,
Jego los jest marny.
Ona chce go pocałować
I w śmiertlenej łunie schować,
Teraz widzi ciemność śmierci,
Ale gdzieś się światło ognia kręci.
Za świecą widać mocny cień postaci.
To syrena. Ogień coraz słabiej świeci...
Płomyk już się nie pali...
Kobieta martwym marynarzem się chwali...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz