wtorek, 20 lutego 2018

Odbicie

Co pokazywałoby moje lustro, gdyby istniało?
Byłoby puste, poprzeplatane jedynie pyłkami i niekształtnymi marami w ciemnych barwach.
Byłoby zarośnięte łańcuchami, przykute samo do siebie, bez możliwości ucieczki.
Klucz posiada jego własne, mętne odbicie... Iluzja postaci, szkic osoby, przezroczysty schemat pokryty niezdarnie czarnymi, odległymi od siebie kreskami, które były swego rodzaju blizną od grafitu zmarłego dawno ołówka, niezrozumianego ptaka z podciętymi skrzydłami.
Gdzie nie gdzie, to w rogu, to w oddali, widać by było ciemne, blade ogniki krążące wciąż wokół własnej orbity, nigdy z niej nie wychodząc... kąpiąc się we własnych prawie nie istniejących westchnieniach.
Czas jakby mniej ranił odbicie, które i tak było już nikłe... niewidoczne... nieobecne...
Lustro byłoby puste, patrzące nieprzytomnie w dal, w przestrzeń przed nim, której nigdy nie zobaczy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz