Patrzysz w me oczy, lecz nic nie dostrzegasz,
Czujesz to co ja, lecz nie potrafisz leczyć.
Brniesz wraz ze mną ślepo w autostradę
Zapomnienia, gdzie każda sekunda zanika.
Samotnie stoję na linii ognia,
Samotnie też na niej umieram
Za największe dla mnie wartości.
Paląc się godzinami jasnym płomieniem,
Zżerając siebie samego powoli,
By zgasnąć z braku pożywienia.
Sam powoduje swoje zgaśnięcie.
Podpalam się nadzieją,
Palę się z jej braku.
Łagodzi pragnienie, gasi ogień.
Lecz potrafi zabić, utopić
I pogrzebać zwłoki.
Którego podsyca woda,
Gasi powietrze,
A wywołuje zimno i cisza.
Bieg palącego się głupca.
Zwolnij i zmień drogę,
By uniknąć najgorszego..."
Nogi same niosą, ku temu,
Czego pragnę z całej duszy...
A może ja nie chcę się zatrzymać...