Bezdusznie witam! Oto kolejna część czarnej liryki! Wiem, że nikt nie czekał, ale i tak to wstawię! XD
Miłego czytania!
***
"Otchłań"
Czymże jest bezdusznika serce?
Kruchym kamieniem...
Czymże jest ono przy jego męce?
Życia tchnieniem...
Ileż udręk on przeżywa,
By Panią swą ujrzeć?
Ile bólu z dnia na dzień ukrywa?
Czyż można jego uczucia przejrzeć?
Kochać potrafi, a niby serca nie posiada.
Pani swej śmierci i życia
Wręcz miliony komplementow składa,
Wyznaje jej miłość bez ukrycia.
Ona go odrzuca, nie rozumie wcale,
On się stara ogromnie,
Ona zrywa kontakt bez żadnego "ale",
Odchodzi w dumie, lecz skromnie...
On zostaje wierny sam sobie,
Pożera go jego otchłań wewnętrzna,
Gnije i umiera w chorobie,
To jego miłość niewdzięczna!
Kiedyś na nią patrzył,
Widział piękną łąkę w kwiatach.
Tylko o niej wciąż marzył!
Teraz rany zadane w batach,
Ból i cierpienie nierozłączne siedzą,
On dalej coś czuje,
Serce i rozumie wciąż coś bredzą,
Lecz Ona swymi widłami wciąż kłuje.
Głupiec, chłopiec biedny, skazaniec,
Chciał by było pięknie.
Był wspaniały, zakochaniec.
Z dnia na dzień jego serce mięknie.
Hades już tylko wyczekuje,
Podpuszcza i piecze.
Wizerunek jego kreuje,
Krzyżuje na niego swoje miecze.
Wyrok już zapadł.
Miłość na wieczność.
Chłopiec juz upadł.
Śmierć. Ostateczność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz