niedziela, 12 lipca 2015

Piosenka udręczonej duszy

Pośród ciemnego lasu w starej drewnianej chatce,
Żyła dziewczynka, która była w pełni oddana matce.
Lecz pewnego dnia zachorowała okropnie matka,
W leki uboga była już chatka.
Dziewczynka dla matki poświęcić się jest gotowa,
Słyszała, że w mieście o cudownym leku jest mowa.
Pobiegła w jego stronę tak szybko jak może,
Ten lek na pewno matce pomoże.
Biegnie w mgle wśród strasznych drzew,
Słyszy jak szepcze coś niby niewinny krzew.
Wszystkie stworzenia spowija mrok,
Lecz naszą dziewczynkę światło rozświetla co krok.
Cienie zaczynają szeptać,
Powoli w kierunku dziewczynki dreptać,
Aż w końcu w bieg się zrywają,
Jej światło zgasić- zadanie takie mają.
Dziewczynka ucieka, krzyczy, o pomoc prosi...
Mgła czarna coraz bardziej się unosi...
Spowija oczy dziewczynce, która się przewraca
O korzeń drzewa wrednego. Nadziei nie zatraca,
Biegnie przed siebie z łzami na twarzy.
Uratować matke- o tym tylko marzy.
Cała poraniona, zmęczona i śpiąca,
Ból i słabość w środku kryjąca,
Martwym krokiem zaczyna podążać.
Cienie zaczynają ją okrążać,
Tańczyć, skakać, cieszyć się z jej bólu, marzeń wspaniałych,
Wyśmiewają ją z racji powodzenia szans małych.
Dziewczynka upada pod naporem cieni,
Jej światło ledwo co się mieni,
Wstać próbuje resztką sił swoich... Podnosi oczy...
Deszcz zimny jej ciało moczy...
Trzęsię się z zimna i strachu dziewczynka mała,
A tylko matce pomoc chciała.
W końcu upada całkowicie, przewraca na plecy,
Cienie zaczepiają ją i ranią dla hecy.
Dziewczynka swe zakrwawione oczka zamyka,
Widzi już tylko kontur światła promyka.
Mgła ją pochłania, by do cieni dołączyła,
Swego bólu już więcej nie kryła.
W końcu umiera w cierpieniu...
Podobnie jak matka w swej chatki cieniu...

Czy tyle złego doświadczyć potrzeba,
By po śmierci zakosztować nieba...?